sobota, 14 września 2013

Rozdział 8 - Dlaczego?

Kobieta rozpoznała ciało własnego dziecka leżące na metalowym stole przypominającym stół operacyjny. Czterdziestolatka zaniosła się płaczem i niemal uklękła zwijając się z wewnętrznego bólu jaki przyszło jej doświadczyć. Psycholog wezwany przez funkcjonariuszy przejął kobietę, a Tomasz w tym czasie zasunął czarny worek i oddzielił w ten sposób zwłoki ośmiolatki od reszty świata tętniącego życiem.
– Nie najlepiej to zniosła – odezwał się niemal chłopięcy głos, ale taki właśnie był głos Mateusza.
– Nie ma jej się co dziwić, straciła córkę – przyznał Tomek.
– Wyglądasz jak zbity pies, dlaczego? – dopytywał się partner.
– Bo być może mogłem temu zapobiec, bo gdybym wczoraj przycisnął pewne dziecko i jego matkę to być może bym mógł to zmienić.
– Daj spokój stary. Nie wiadomo, o której zmarła. Będziemy to wiedzieć za kilka godzin kiedy przyjedzie patolog. Teraz nie ma co się tym gryźć, być może kiedy ty jej poszukiwałeś ona już nie żyła – powiedział uspokajająco Mateusz i położył swoją dłoń na ramieniu Tomka.
– Ale wcześniej zignorowałem jej matkę. Powiedziałem, że dziewczynka pewnie się gdzieś bawi, a ona mogła już nie żyć – powiedział, a jego głos był pełen bólu i rozgoryczenia.
– Jedźmy lepiej do tej szkoły. Poprosimy o kasety z monitoringu. Przejrzymy te z ostatniego tygodnia lub dwóch i może tam na coś wpadniemy. – Mateusz starał się myśleć trzeźwo, ale sam dobrze wiedział, że na miejscu Tomka czułby się winny równie mocno jak i on.
Po godzinie mężczyźni znaleźli się w swoim gabinecie, który tworzył maleńki pokoik z dwoma biurkami i pięcioma krzesłami nie do kompletu. W szkole nie dowiedzieli się niczego nowego. Monitoring też na nic się nie zdał. Dziewczynka podążyła w tę samą stronę co zazwyczaj, a wcześniej pożegnała się z koleżanką – Julią Jarecką uściskiem przy samej furtce.
– Włącz jeszcze raz płytę z dnia wcześniej, a potem jeszcze raz tę – powiedział Tomek do Mateusza.
– Po co to oglądać jeszcze raz? – zapytał Mateusz.
– Pokaż mi Julię Jarecką tę jej koleżankę z dnia wcześniej – oznajmił Tomek.
– Chyba nie było jej w szkole – wyznał Mateusz.
– Albo wyszła wcześniej, może była zwolniona z ostatniej lekcji lub dwóch, weź przewiń – polecił.
– O tu jest, to chyba ta, ma taki sam plecak i mniej więcej tyle samo wzrostu. – Mateusz wskazał palcem na monitor laptopa.
– Zwróć uwagę na jej kurtkę i czapkę – powiedział Tomek.
– Takie same jak naszej ofiary, ale Patrycja w ten dzień była inaczej ubrana niż Julia dzień później – oświadczył Mateusz.
– Słuchaj jak dla mnie to wygląda tak, Julia zarówno dzień przez zaginięciem Patrycji jak i dwa dni wcześniej miała na sobie różową kurtkę i czapkę taką samą jak Patrycja w dzień śmierci. Dziewczynki są podobnego wzrostu, mają tak samo jasne włosy i niebieskie oczy. Według mnie one się zamieniły ubraniami. Kurtką i czapką się zamieniły – powiedział Tomasz dymny z wniosku jaki wyciągnął.
– Ale po co miałyby się zamieniać? – zapytał Mati.
– Nie wiem stary, ale albo to był przypadek i dziewczynki w tym wieku po prostu tak robią, albo ktoś kazał tej Julii zamienić się rzeczami z koleżanką. Byłem u niej w domu, nie wyglądają na kochającą i grzeczną rodzinkę.
– Wyszukajmy o niej informacje, znaczy o jej matce – zaproponował.
– Dobrze – zgodził się Tomek.
– To ty szukaj tutaj, ja zadzwonię w kilka miejsc ­– rzekł Mateusz i opuścił gabinet na około dwie godziny.
– Notowana za pobicie w wieku piętnastu lat, za alkohol, narkotyki i za rozbój w cudzym mieszkaniu. Nie trafiła jednak do ośrodka, ale zawiasy dostała, była jeszcze wtedy nieletnia – powiedział Tomasz gdy tylko dostrzegł przyjaciela.
– W 2002 roku urodziła córkę, a teraz mamy 2010, czyli wszystko się zgadza. Wyszła za mąż dokładnie półtora roku wcześniej – mówił Mateusz.
– Ile miała lat gdy przygruchała sobie męża? – zapytał z ciekawości.
– W 2000 roku brała ślub, a w 1982 roku, czyli miała równe osiemnaście lat. Dokładnie równe osiemnaście lat i trzy miesiące – odpowiedział.
– Trzeba sprawdzić czy wcześniej nie poroniła, bo jaka normalna dziewczyna bierze ślub w tak młodym wieku. – Tomasz ani trochę nie ukrywał swojego zaskoczenia.
– Ty, a może to była miłość? – snuł swoje przypuszczenia Mati.
– A do kogo ona tak wzdychała? Jestem bardzo tego ciekaw. – Tomek wmawiał sobie, że zaciekawił się kobietą tylko ze względu na zaistniałą sprawę, w rzeczywistości jednak ona już po jednym spotkaniu nie pozostawała mu obojętna.
– Bartosz Jarecki, o cholera – wypalił nagle Mateusz, wciąż wpatrując się w swoje notatki.
– Co takiego? – zapytał Tomek z przejęciem i wbił wzrok w Matiego.
– Nic, trzech się wyświetliło, ale tamtych dwóch wykluczyłem bo za młodzi. Słuchaj on jest ponad piętnaście lat od niej starszy. Pochodzi z wpływowej rodziny.
– Wyczytałeś to z rejestru danych? – zapytał Tomek.
– Nie, ja go znam. To prawnik. Prowadził kiedyś te słynną sprawę co uniewinnili gwałciciela, a on po roku zrobił to samo i już mu się nie udało go wybronić. Wiele osób uważało, że Bartosz wygrał sprawę tylko dlatego, że jego ojciec jest sędzią i grał w tenisa z sędzią prowadzącym tamtejszą sprawę. Jak możesz tego nie pamiętać, było o tym głośno na całą Polskę o ile nie dalej – wyjaśnił Mateusz.
– Możesz mnie zabić, ale nie pamiętam. Interesuje mnie jednak dlaczego kobieta z patologicznego środowiska wyszła za prawnika, albo raczej odwrotnie czemu ten prawnik z hermetycznego świata związał się z ulicznicą – odparł Tomasz.
– Trzeba sprawdzić czy była w ciąży tylko raz, może rzeczywiście spodziewała się jego dziecka, a rodzina z tradycjami nie chciała skandalu.
– Też mi się tak wydaje, ale pozory mogą mylić. Może po prostu była dobra w łóżku, a on jest brzydki i nie chciał wiecznie wydawać kasy na prostytutki i wolał wziąć sobie małolatkę i jej zapewnić wszystko wiedząc że to tańsza inwestycja niż dziwki – wywnioskował Tomek.
– Oj stary, ty jak coś wymyślisz to się to nawet filozofom nie śniło. A jak z Sylwią, nadal cię nawiedza?
– Wszystkie mnie nawiedzają, a ja nie potrafię im odmówić.
– Miłosierny widzę jesteś. Mężczyzna, który nie potrafi odmówić kobiecie, pierwsze co słyszę o takim zjawisku. No dobra, jeszcze jednej to bym zrozumiał, że nie potrafisz odmówić, ale trzem? – dopytywał Mateusz.
– Jakby do ciebie przychodziły takie uśmiechnięte, rozanielone, rozbierały się i mówiły słodkie słówka to też byś uległ.
– Jesteś policjantem i chwytasz się często za nieletnie, to jest skandal – zacytował Mati.
– Mówisz jak moja matka i to wcale nie jest śmieszne. Bierzmy się lepiej do roboty bo jeszcze dodasz ten słynny cytat „ja to się chyba nigdy na twoim weselu nie wybawię, wnuków też na ręce nie wezmę, bo ty to jesteś drań i się nigdy nie ustatkujesz”.

– Tym razem ty to powiedziałeś, poza tym ja bym sobie darował wzmiankę o tych wnukach. – Partner uśmiechnął się do niego odsłaniając rząd niezbyt równych, ale czystych i białych zębów.

1 komentarz:

  1. bardzo ciekawa historia, interesująco się zaczęła. mam nadzieję, że będzie ciąg dalszy.Berni

    OdpowiedzUsuń