sobota, 14 września 2013

Rozdział 8 - Dlaczego?

Kobieta rozpoznała ciało własnego dziecka leżące na metalowym stole przypominającym stół operacyjny. Czterdziestolatka zaniosła się płaczem i niemal uklękła zwijając się z wewnętrznego bólu jaki przyszło jej doświadczyć. Psycholog wezwany przez funkcjonariuszy przejął kobietę, a Tomasz w tym czasie zasunął czarny worek i oddzielił w ten sposób zwłoki ośmiolatki od reszty świata tętniącego życiem.
– Nie najlepiej to zniosła – odezwał się niemal chłopięcy głos, ale taki właśnie był głos Mateusza.
– Nie ma jej się co dziwić, straciła córkę – przyznał Tomek.

Rozdział 7 - Za miły

Marika waliła w drzwi samochodowe od wewnątrz z całej siły, ale Piotr powstrzymał ją uściskiem rąk na jej ramionach.
– Uspokój się, proszę – powiedział ciepło i melodyjnie. Powtórzył prośbę kilka razy, ale nie przyniosła rezultatów. – Spokój, ale już! – warknął, a kobieta spojrzała na niego przestraszonym wzrokiem.
– Na tylnym siedzeniu masz zamontowany fotelik, znaczy to siedzonko dla dzieci by siedziały wyżej, ono jest różowe. Poza tym telefon położyłaś na desce rozdzielczej, a masz słaba baterie. Ten telefon podświetlał się co jakiś czas, a na tapecie widnieje mała, uśmiechnięta dziewuszka – wyjaśnił spokojnie. – Już? Uspokoiłaś się? – dopytywał.

piątek, 13 września 2013

Rozdział 6 - Ohydna kawa

Parking przed galerią handlową był niemal zupełnie pusty, na środku stał tylko jeden samochód, było to czarne BMW, choć w ciemności ciężko było dojrzeć kolor pojazdu, a jego zgaszone światła wcale tego nie ułatwiały. Czekał na nią spokojnie popijając kawę ze styropianowego kubka i słuchając polskich ballad rockowych. Właśnie piosenka zmieniła się z „łoża w kolorze czerwonym” na „małą wojnę” kiedy ona zajechała swoim rudym citroenem. Mężczyzna wtedy zapalił światła i zarzucił na siebie czarną kurtkę, nie zapiął jej jednak, ale wysiadł z samochodu i oparł się o jego maskę. Zaparkowała tuż przy nim, nie wysiadła jednak, a jedynie otworzyła drzwi i jej małe stópki ukryte w brązowych, krótkich kozaczkach z futerkiem u góry dotknęły asfaltu. Nie mógł powstrzymać wschodzącego uśmiechu na ustach kiedy jego oczy podziwiały jej zgrabne nogi i szczupłe, ale nie za chude uda.

Rozdział 5 - Umówieni na już

Marika również nie spała tej nocy, ona jednak z zupełnie innego powodu. Kiedy tylko zamknęła swoje powieki to pod nimi ukazywał jej się obraz mężczyzny, albo ściślej ujmując jego wzrok. Kolor oczu przechodził z intensywnego granatu do czerni i na czerni się zatrzymywał. Przewracała się z boku na bok starając się zapomnieć o wszystkim co ją spotkało minionego dnia. Nie była jednak w stanie tego uczynić. Na palcach udała się do przedpokoju, cichutko sięgnęła po płaszcz który tego dnia miała na sobie i wyjęła z jego kieszeni kluczyki od samochodu. Zbiegła na dół w samej bieliźnie i swetrze zapiętym po samą szyję, który sięgał jej do połowy ud. Otworzyła samochód tylko po to by zajrzeć do schowka i wyjąć z niego otrzymaną wizytówkę.

Rozdział 4 - Zemsta dawkowana

On siedział na wysokim krześle i popijał kieliszek wina. Delektował się jego smakiem, zapachem i kolorem. Cenił sobie klasę i dobra materialne. Pierw pluł sobie w twarz z powodu tak znacznej pomyłki, ale teraz stwierdził iż dobrze, że się tak stało. Lepiej jak tę najważniejszą zostawi na koniec, a teraz będzie stopniowo realizował swój plan. Wcześniej planował ruszyć w pełni i poprzestać na trzech ofiarach, teraz jednak zapragnął się z nią zabawić. Zapragnął by wiedziała co on czuł kiedy… Nie ważne, na tym etapie nie jest ważne kiedy to było, ani co się wtedy wydarzyło. Na obecnym poziomie, na którym się znajdował najważniejsza była dla niego słodka zemsta która już się rozpoczęła.

czwartek, 12 września 2013

Rozdział 3 - Z psami nie rozmawiam

Dzwonek do drzwi sprawił, że Tomasz przestał wracać do przeszłości i powrócił do teraźniejszości. Miał na sobie popielate dresowe spodnie, ale stwierdził, że jeśli to znowu pani Wanda byłoby dziwnie gdyby kolejny raz otworzył z nagim torsem. Pośpiesznie więc zarzucił pierwszą lepszą koszulkę jaką wydobył z szafy, była to czarna polówka w grube, różowe pasy. Mężczyzna otworzył drzwi i tym jego intuicja go nie zawiodła. Na progu stała sąsiadka, wpuścił ją więc do środka i zaproponował by usiadła, gdyż kobieta wydawała się roztrzęsiona.
– Jeszcze nie wróciła? – zapytał i trafił w samo sedno, bo pani Wanda pokiwała twierdząco głową.
– Ja już nie wiem gdzie mam jej szukać, nigdzie jej nie ma – wyłkała i przetarła oczy chusteczką higieniczną, którą trzymała w dłoni.

Rozdział 2 - Czyste sumienie

Był początek grudnia, śnieg przyjemnie skrzypiał pod butami, a ulice wydawały się czyste i białe jak nigdy dotąd. Tomek właśnie stał z popielniczką pełną petów przy oknie, miał ją oprzątnąć i pościelić łóżko, ale widok rzucających się śnieżkami dzieci zatrzymał go na moment przy oknie. Wspominał jak w dzieciństwie walczył na śnieżki z bratem, od najmłodszych lat zawsze byli w innej drużynie. Pamiętał też, że w wieku nastoletnim to się zmieniło i zazwyczaj to tej samej dziewczynie wrzucali trochę śniegu za bluzkę. Mężczyzna uśmiechnął się sam do siebie i odszedł od okna, miał zamiar zmierzać w stronę kosza na śmieci, ale powstrzymał go dzwonek do drzwi. Szybko zrzucił ze swoich stóp czarne japonki i zaciągnął na jaskraworóżowe bokserki ciemnogranatowe dżinsy. Nigdy nie patrzył w judasza, po prostu otwierał. Tym za drzwiami stała jego sąsiadka, która mieszkała piętro niżej. Kobieta miała około czterdziestu lat i wydawała na zmartwioną.