Parking przed galerią
handlową był niemal zupełnie pusty, na środku stał tylko jeden samochód, było
to czarne BMW, choć w ciemności ciężko było dojrzeć kolor pojazdu, a jego
zgaszone światła wcale tego nie ułatwiały. Czekał na nią spokojnie popijając
kawę ze styropianowego kubka i słuchając polskich ballad rockowych. Właśnie
piosenka zmieniła się z „łoża w kolorze czerwonym” na „małą wojnę” kiedy ona
zajechała swoim rudym citroenem. Mężczyzna wtedy zapalił światła i zarzucił na
siebie czarną kurtkę, nie zapiął jej jednak, ale wysiadł z samochodu i oparł
się o jego maskę. Zaparkowała tuż przy nim, nie wysiadła jednak, a jedynie
otworzyła drzwi i jej małe stópki ukryte w brązowych, krótkich kozaczkach z
futerkiem u góry dotknęły asfaltu. Nie mógł powstrzymać wschodzącego uśmiechu
na ustach kiedy jego oczy podziwiały jej zgrabne nogi i szczupłe, ale nie za
chude uda.
– Długo czekałeś? –
zapytała.
– Nie ważne ile czasu,
ważne że każda sekunda była tego warta – odpowiedział.
– Warta czego? – kobieta
poczuła, że nie rozumie co ten przystojniak o rozczochranych włosach ma na
myśli.
– Tego by złożyć kawę u
twych stóp, albo lepiej złoże ją do twej smukłej dłoni – powiedział śmiertelnie
poważnym tonem, a ona poczuła się przez niego adorowana jak jeszcze nigdy przez
nikogo.
– Dziękuje – odrzekła
lekkim tonem, który nieco jej zadrżał gdy jego palce otarły się o jej podczas
przekazywania kubka.
– Zawsze zapraszasz
nieznajomych na kawę o tak późnej, znaczy wczesnej porze? – poprawił się
prędko.
– Nie, możesz nie
wierzyć, ale jesteś pierwszym – odpowiedziała, a jego wzrok wbił się w jej usta
idealnie podkreślone szminką i powiększone optycznie przy pomocy błyszczyka i
konturówki.
– Nie wiem czy zadowala
mnie ta odpowiedź – po tych słowach poczuł na sobie jej spojrzenie. Dostrzegł, że ma zdziwioną minę.
– Nie miałem nic złego na
myśli – uspokoił ją pośpiesznie. – Chodziło mi raczej o to, czy uczyniłaś tak z
litości, czy najzwyczajniej w świecie miałaś ochotę, a może było to spowodowane
nudą? – zapytał.
– Szczere przyznam, że
nie mogłam zasnąć, a nuda doskwierała mi niezmiernie. Jednak wiedz, że mam też
innych znajomych, a z pośród nich nie wybrałam nikogo, bo wolałam napić się
ohydnej kawy w towarzystwie nieznajomego – odpowiedziała i z bezczelnym brakiem
zażenowania patrzyła mu prosto w oczy.
– Przyznam racje, kawa
jest ohydna. – Uśmiechnęli się oboje i zrobili łyk kawy, która obojgu z nich
nie smakowała.
– Co robisz na co dzień?
– zapytała nagle, a po chwili zganiła się w myślach za swoją bezpośredniość.
– Spokojnie, to żadna
tajemnica – uspokoił ja jego ciepły ton. – Ładnie się czerwienisz – dodał. –
Prowadzę dyskotekę w centrum miasta, ma kilka pięter. Na parterze jest bar i
bilard, w piwnicy kręgielnia, a piętro to duży parkiet i scena – odpowiedział.
– Łał, ale masz fajne
zajęcie – wypaliła naglę.
– Kiedy to zajęcie było
tylko w moich marzeniach, a potem w planach także wydawało mi się bardzo fajne
– przyznał ze smutkiem w oczach.
– A teraz już nie jest
fajne? – dopytywała.
– Teraz jest… Dużo
papierkowej roboty jest, dlatego zarywam noce bo to nie jedyne czym się zajmuje
– odpowiedział.
– To i tak ciekawsze niż
siedzenie za ladą sklepu przy kasie fiskalnej – powiedziała smutno.
– Też kiedyż stałem za
ladą, ale w sklepie sportowym – powiedział lekkim tonem, który choć był u niego
rzadkością przy niej często się objawiał.
– Mam coś co pomoże nam
przebrnąć przez resztę tej niesmacznej kawy – po tych słowach wsiadł do
samochodu i podał Marice jednego snikersa, a drugiego zachował dla siebie.
– Wspominałam już chyba,
że staram się dbać o linię – spojrzała na niego zrezygnowanym wzrokiem. Nic jej
jednak na to nie odpowiedział.
– Mama mi zawsze mówiła,
że mam nie brać słodyczy od obcych – rzuciła pełnym zamyślenia tonem.
– I zapewne zabraniała ci
też wsiadać do samochodu obcego mężczyzny? – dopytywał.
– Tak, skąd wiedziałeś?
– Śpiewka stara jak
świat, a czy było tam też coś o niezłej zabawie jaką się traci gdy przestrzega
się tych zakazów?
– Nie, nic o tym nie było
– uśmiechnęła się do niego promiennie i uroczo zarazem.
– W takim razie zamknij
swój samochód, wskakuj do mojego i zobacz czy te przestrzegania rodzicielki
mają odbicie w rzeczywistości – zaproponował, a kobieta ochoczo wstała z
miejsca i zamknęła samochód.
Pewnie usiadła na miejscu
pasażera. Położyła kubek na specjalnie przystosowanym do tego wgłębieniu i
potarła dłonie.
– Powinnaś nosić
rękawiczki – powiedział i zaczął zdejmować swoje.
– Nie przygotowałam się
tak dobrze jak ty.
– Zaczekaj momencik –
mówił przechylając się w jej stronę. – Ustawię tylko ogrzewanie, by dmuchało na
ciebie ciepłe powietrze. Nie chcę przecież byś się zaziębiła.
–Ty zawsze taki milusi
jesteś i troskliwy? – zapytała.
– Tylko dopóki się mi nie
podpadnie – odpowiedział z banalną szczerością, a jego twarz przyjęła surowe
rysy.
– Zapnij pasy, a pokarzę
ci co znaczy niebezpieczeństwo.
– Mam się bać? –
zapytała, ale i tak wykonała jego polecenie.
– Widzę po twoich oczach,
że kochasz adrenalinę prawię tak bardzo jak córkę – powiedział i po chwili
pożałował, że ma tak długi język.
– Skąd wiesz, że mam córkę? – zapytała, ale nie
udzielił jej odpowiedzi. Próbowała wysiąść, ale drzwi były zamknięte.
Czyżby on ją już wcześniej znał?
OdpowiedzUsuńTeż pomyślałam o tym, że on ją znał wcześniej. Zaczyna się robić ciekawie, szkoda, że przerwaliście w takim momencie. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuń