piątek, 13 września 2013

Rozdział 6 - Ohydna kawa

Parking przed galerią handlową był niemal zupełnie pusty, na środku stał tylko jeden samochód, było to czarne BMW, choć w ciemności ciężko było dojrzeć kolor pojazdu, a jego zgaszone światła wcale tego nie ułatwiały. Czekał na nią spokojnie popijając kawę ze styropianowego kubka i słuchając polskich ballad rockowych. Właśnie piosenka zmieniła się z „łoża w kolorze czerwonym” na „małą wojnę” kiedy ona zajechała swoim rudym citroenem. Mężczyzna wtedy zapalił światła i zarzucił na siebie czarną kurtkę, nie zapiął jej jednak, ale wysiadł z samochodu i oparł się o jego maskę. Zaparkowała tuż przy nim, nie wysiadła jednak, a jedynie otworzyła drzwi i jej małe stópki ukryte w brązowych, krótkich kozaczkach z futerkiem u góry dotknęły asfaltu. Nie mógł powstrzymać wschodzącego uśmiechu na ustach kiedy jego oczy podziwiały jej zgrabne nogi i szczupłe, ale nie za chude uda.

– Długo czekałeś? – zapytała.
– Nie ważne ile czasu, ważne że każda sekunda była tego warta – odpowiedział.
– Warta czego? – kobieta poczuła, że nie rozumie co ten przystojniak o rozczochranych włosach ma na myśli.
– Tego by złożyć kawę u twych stóp, albo lepiej złoże ją do twej smukłej dłoni – powiedział śmiertelnie poważnym tonem, a ona poczuła się przez niego adorowana jak jeszcze nigdy przez nikogo.
– Dziękuje – odrzekła lekkim tonem, który nieco jej zadrżał gdy jego palce otarły się o jej podczas przekazywania kubka.
– Zawsze zapraszasz nieznajomych na kawę o tak późnej, znaczy wczesnej porze? – poprawił się prędko.
– Nie, możesz nie wierzyć, ale jesteś pierwszym – odpowiedziała, a jego wzrok wbił się w jej usta idealnie podkreślone szminką i powiększone optycznie przy pomocy błyszczyka i konturówki.
– Nie wiem czy zadowala mnie ta odpowiedź – po tych słowach poczuł na sobie jej  spojrzenie. Dostrzegł, że ma zdziwioną minę.
– Nie miałem nic złego na myśli – uspokoił ją pośpiesznie. – Chodziło mi raczej o to, czy uczyniłaś tak z litości, czy najzwyczajniej w świecie miałaś ochotę, a może było to spowodowane nudą? – zapytał.
– Szczere przyznam, że nie mogłam zasnąć, a nuda doskwierała mi niezmiernie. Jednak wiedz, że mam też innych znajomych, a z pośród nich nie wybrałam nikogo, bo wolałam napić się ohydnej kawy w towarzystwie nieznajomego – odpowiedziała i z bezczelnym brakiem zażenowania patrzyła mu prosto w oczy.
– Przyznam racje, kawa jest ohydna. – Uśmiechnęli się oboje i zrobili łyk kawy, która obojgu z nich nie smakowała.
– Co robisz na co dzień? – zapytała nagle, a po chwili zganiła się w myślach za swoją bezpośredniość.
– Spokojnie, to żadna tajemnica – uspokoił ja jego ciepły ton. – Ładnie się czerwienisz – dodał. – Prowadzę dyskotekę w centrum miasta, ma kilka pięter. Na parterze jest bar i bilard, w piwnicy kręgielnia, a piętro to duży parkiet i scena – odpowiedział.
– Łał, ale masz fajne zajęcie – wypaliła naglę.
– Kiedy to zajęcie było tylko w moich marzeniach, a potem w planach także wydawało mi się bardzo fajne – przyznał ze smutkiem w oczach.
– A teraz już nie jest fajne? – dopytywała.
– Teraz jest… Dużo papierkowej roboty jest, dlatego zarywam noce bo to nie jedyne czym się zajmuje – odpowiedział.
– To i tak ciekawsze niż siedzenie za ladą sklepu przy kasie fiskalnej – powiedziała smutno.
– Też kiedyż stałem za ladą, ale w sklepie sportowym – powiedział lekkim tonem, który choć był u niego rzadkością przy niej często się objawiał.
– Mam coś co pomoże nam przebrnąć przez resztę tej niesmacznej kawy – po tych słowach wsiadł do samochodu i podał Marice jednego snikersa, a drugiego zachował dla siebie.
– Wspominałam już chyba, że staram się dbać o linię – spojrzała na niego zrezygnowanym wzrokiem. Nic jej jednak na to nie odpowiedział.
– Mama mi zawsze mówiła, że mam nie brać słodyczy od obcych – rzuciła pełnym zamyślenia tonem.
– I zapewne zabraniała ci też wsiadać do samochodu obcego mężczyzny? – dopytywał.
– Tak, skąd wiedziałeś?
– Śpiewka stara jak świat, a czy było tam też coś o niezłej zabawie jaką się traci gdy przestrzega się tych zakazów?
– Nie, nic o tym nie było – uśmiechnęła się do niego promiennie i uroczo zarazem.
– W takim razie zamknij swój samochód, wskakuj do mojego i zobacz czy te przestrzegania rodzicielki mają odbicie w rzeczywistości – zaproponował, a kobieta ochoczo wstała z miejsca i zamknęła samochód.
Pewnie usiadła na miejscu pasażera. Położyła kubek na specjalnie przystosowanym do tego wgłębieniu i potarła dłonie.
– Powinnaś nosić rękawiczki – powiedział i zaczął zdejmować swoje.
– Nie przygotowałam się tak dobrze jak ty.
– Zaczekaj momencik – mówił przechylając się w jej stronę. – Ustawię tylko ogrzewanie, by dmuchało na ciebie ciepłe powietrze. Nie chcę przecież byś się zaziębiła.
–Ty zawsze taki milusi jesteś i troskliwy? – zapytała.
– Tylko dopóki się mi nie podpadnie – odpowiedział z banalną szczerością, a jego twarz przyjęła surowe rysy.
– Zapnij pasy, a pokarzę ci co znaczy niebezpieczeństwo.
– Mam się bać? – zapytała, ale i tak wykonała jego polecenie.
– Widzę po twoich oczach, że kochasz adrenalinę prawię tak bardzo jak córkę – powiedział i po chwili pożałował, że ma tak długi język.
– Skąd wiesz, że mam córkę? – zapytała, ale nie udzielił jej odpowiedzi. Próbowała wysiąść, ale drzwi były zamknięte. 

2 komentarze:

  1. Czyżby on ją już wcześniej znał?

    OdpowiedzUsuń
  2. Też pomyślałam o tym, że on ją znał wcześniej. Zaczyna się robić ciekawie, szkoda, że przerwaliście w takim momencie. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń