Dzwonek do drzwi sprawił,
że Tomasz przestał wracać do przeszłości i powrócił do teraźniejszości. Miał na
sobie popielate dresowe spodnie, ale stwierdził, że jeśli to znowu pani Wanda
byłoby dziwnie gdyby kolejny raz otworzył z nagim torsem. Pośpiesznie więc
zarzucił pierwszą lepszą koszulkę jaką wydobył z szafy, była to czarna polówka
w grube, różowe pasy. Mężczyzna otworzył drzwi i tym jego intuicja go nie
zawiodła. Na progu stała sąsiadka, wpuścił ją więc do środka i zaproponował by
usiadła, gdyż kobieta wydawała się roztrzęsiona.
– Jeszcze nie wróciła? –
zapytał i trafił w samo sedno, bo pani Wanda pokiwała twierdząco głową.
– Ja już nie wiem gdzie
mam jej szukać, nigdzie jej nie ma – wyłkała i przetarła oczy chusteczką
higieniczną, którą trzymała w dłoni.
– Byłam na placach zabaw
i w parku przed chwilą, nikt jej tam nie widział – dodała i położyła na
szklanej ławie zdjęcie dziewczynki.
Tomek obrócił je w swoją
stronę i przyjrzał się uważnie uśmiechniętej od ucha do ucha blondynce z dwiema
kiteczkami. Dziewczynka na zdjęciu miała nieco więcej niż sześć lat i trzymała
w objęciach różową panterę, która gdyby stała na równych nogach byłaby jakieś
czterdzieści centymetrów większa od niej. Te centymetry to był nic nieznaczący
szczegół, ale on zawsze widział więcej niż inni, dostrzegał te nic nieznaczące
szczegóły.
– Pojadę do jej szkoły
jutro z samego rana, bo teraz tam zapewne już nikogo nie ma. Da mi pani adresy
jej koleżanek i kolegów, tam zawitam jeszcze dziś, a jeśli niczego istotnego
się nie dowiem postaram się popchnąć do przodu poszukiwania. Jest zima, zimno,
a ona mogła się zgubić więc muszą zacząć jej szukać – powiedział spokojnym
tonem i już za moment pożałował, że nie ugryzł się w język. Zganił siebie w
myślach za wypowiedzenie tego ostatniego zdania, które sprawiło, że oczy pani
Wandy nie wyrażały już zmartwienia ani bólu, a zwykłe, straszne przerażenie.
– Z pewnością nic jej nie
będzie – dodał pocieszająco.
– Zapisze panu adresy,
mam je w telefonie – powiedziała i wyjęła z kieszeni swojego płaszcza komórkę.
– Dam pani kartkę i
długopis – odrzekł i podszedł do białej komody.
Tomek ubrany wciąż w te
same popielate dresy szedł ciemną, zaniedbaną, schodową klatką. Teraz miał
jednak na sobie nie tylko polówkę na krótki rękaw, ale także granatową, zimową
kurtkę, która pomimo iż nie wyglądała na najcieplejszą bo była stosunkowo
cienka to ogrzewała go wystarczająco. Sięgnął do kieszeni po klucze, bo przy
nich miał otwieracz z latarką i tak świecił po drzwiach w poszukiwaniu
siódemki. Znalazł mieszkanie o takim numerze na ostatnim piętrze tej obskurnej
kamienicy. Poszukiwał dzwonka palcami, ale nie odnalazł go. Zastukał więc trzy
razy, a drzwi uchyliły się delikatnie, ale były zabezpieczone łańcuchem.
– Kto tam? – zapytał
chłopięcy głos.
– Tomasz Michalski,
policja – odpowiedział.
– Znowu, co ja znowu
zrobiłem? – zapytał ten sam głos i otworzył drzwi niemalże na oścież.
– Ja nie do ciebie młody
człowieku – wyjaśnił Tomek wciąż stojąc w progu i przypatrywał się chłopcu,
który nie miał więcej niż szesnaście lat.
Policjant zmierzył
gimnazjalistę od stóp do głów. Bardzo szybko rzuciły mu się w oczy adidasy
drogiej marki, dresowe, luźne spodnie i naga, szczupła klatka piersiowa, na
którą opadał sporej wielkości wisiorek zawieszony na grubym, srebrnym
łańcuszku.
– To Jezus taki jak ta
statua w Rio tyle tylko, że płaski – powiedział nagle chłopiec.
– Wiem – odparł Tomasz
– Mogę wejść? – zapytał.
– A do kogo przyszedłeś?
– odpowiedział mu pytaniem na pytanie chłopiec, pomijając grzecznościowe „pan”.
– Nie jesteśmy na ty –
zwrócił mu uwagę policjant. – Ja do Julii Jareckiej, ale czy jest jej matka? –
zapytał.
– Do mojej siostrzenicy?
Co wam zrobiło ośmioletnie dziecko? – zapytał zdziwiony gimnazjalista.
– Nic, ale jej koleżanka
nie wróciła do domu po szkole i chciałbym z nią chwilę porozmawiać – odpowiedział
Tomek.
– Zapraszam, siostra
będzie za kilka minut poszła tylko na dół do pizzerii po kolacje – oznajmił i
wpuszczając policjanta do środka jednocześnie przekręcił daszek swojej modnej
czapki do tyłu.
– Patryk, Patryk kto to
przyszedł? – zapytał wysoki dziecięcy głosik.
Do skromnie, lecz ładnie
urządzonego przedpokoju wbiegła mała dziewczynka. Była podobna do zaginionej
Patrycji jednak miała oliwkową cerę i blond loczki opadające lekko pod kark,
spięte spinkami po bokach.
– Ty pewnie jesteś Julia?
– zapytał.
– Tak, a ty to kim
jesteś? – zapytała dziewczynka uśmiechając się i kręcąc czubkiem buta o podłogę
jakby chciała mu dać do zrozumienia, że się go wstydzi. Tomek jednak nie zwróci
uwagi na ten drobny szczegół, zwrócił jednak ją na coś innego, to była kolejna
osoba z tej rodziny, która mówiła mu na ty.
– Jestem policjantem i
chciałbym z tobą chwilę porozmawiać – odpowiedział dziewczynce, a ona spojrzała
na niego z wyższością pomimo iż sięgała mu ledwie do pasa.
– Z psami nie rozmawiam –
oznajmiła i wybiegła z przedpokoju.
– Sympatyczna –
powiedział jakby sam do siebie.
– Marika już idzie –
stwierdził gimnazjalista, który miał na imię Patryk, bo tak można było
wywnioskować z wypowiedzi Julki.
– Skąd wiesz?
– Słyszę po krokach –
odpowiedział policjantowi i otworzył drzwi.
– Siostra pan do ciebie –
powiedział do kobiety i przejął od niej pizzę. – To ty sobie z nim porozmawiaj,
a my z Julką już rozpoczniemy bo od czternastej nic jeszcze nie jedliśmy.
– Witam. Domyślam się, że
pani Marika Jarecka – powiedział Tomek i dopiero teraz odwrócił się w stronę
kobiety.
Jego oczy zdawały się
pochłaniać ją żywcem lub uczyć się jej na pamięć. Kobieta była niska, drobna i
zniewalająco piękna. Miała potargane brązowe włosy, które zdawały się być mokre
jakby przed chwilą wyszła z pod prysznica. Miała na sobie popielaty,
rozciągnięty, męski sweter zapięty na kilka guzików od dołu. Z pod spodu
widniała czarna koszula. Kobieta pomimo tak niedbałego ubioru wydawała mu się
niezwykle atrakcyjna, jakby była boginią urody lub co najmniej modelką.
– Tak, a pan do mnie? W
jakiej sprawie? – zapytała i wysunęła wojowniczo podbródek do przodu.
– Pani córka chodzi do
klasy z Patrycją Kołodziejczyk, a ta dziewczynka nie wróciła po szkole do domu.
Jej matka bardzo się o nią martwi, a z tego co wiem to dziewczynki się
przyjaźnią – wyjaśnił.
– I nachodzi mnie pan w
domu z powodu tego, że jakaś matka nie dopilnowała własnego dziecka? Śmieszne,
że policja zamiast łapać przestępców zajmuje się poszukiwaniem jakiś bachorów.
No, ale skoro pan chce z nią porozmawiać to proszę bardzo wejść do środka i
pytać, byle szybko – powiedziała pretensjonalnym tonem, ale przecież nie
powinna mieć do niego żadnych pretensji. Widziała go przecież pierwszy raz na
oczy.
– Dziękuje za pozwolenie
– odrzekł i ruszył w stronę niewielkiego pokoju gdzie gimnazjalista smarował
siostrzenicy pizzę sosem czosnkowym i ketchupem.
– Julka chciałbym cię
zapytać czy Patrycja po szkole szła od razu do domu? – zapytał delikatnym
tonem.
– Nie wiem –
odpowiedziała dziewczynka i ugryzła kawałek pizzy.
– A widziałaś czy
zmierzała w tym kierunku co zazwyczaj? – dopytywał i zajął miejsce na jednym z
niebieskich foteli.
– Nie wiem –
odpowiedziała dziewczynka i zabujała się na krześle kuchennym z oparciem.
– Ale nie bujaj się bo spadniesz
– zwróciła jej uwagę matka.
– Jak spadnie to daleko
nie poleci – wtrącił się gimnazjalista i wytarł dziewczynce czubek nosa, na
którym miała plamkę od ketchupu.
– Julia, jak to nie
wiesz? Przecież to twoja przyjaciółka jest – powiedział Tomek.
– Już nie jest –
odpowiedziała pewna siebie dziewczynka.
– Dlaczego nie jest, co
się takiego stało, że już nie jest twoją przyjaciółką?
– Nie mogę powiedzieć, to
tajemnica, a tajemnic nie wolno mówić na głos – odpowiedziała Julia.
– To w takim razie
powiedz mi po cichu – zaproponował Tomek.
– Po cichu też nie można
– wyjaśniła ośmiolatka.
– A tylko obcym nie
można, czyli mamie już na przykład można? – dopytywał Tomek.
– Nikomu nie można –
odpowiedziała szeptem dziewczynka i przycisnęła paluszek do ust, a potem
zaczęła zajadać się pizzą.
– Już pan skończył męczyć
moje dziecko? – zapytała kobieta, która nieustannie skakała po kanałach
telewizyjnych.
– Znowu jakieś dziwne
kolory na nim wyszły – stwierdził chłopiec i spojrzał na niewielki telewizor
starego typu.
– A może pani wie
dlaczego dziewczynki już się nie przyjaźnią? To może być ważne.
– Ja nic nie wiem i mnie
proszę w to nie mieszać – odpowiedziała niemalże natychmiast kobieta.
– A może jakiś pedofil
grasuje przy szkole – wtrącił się Patryk i sięgnął za oparcie fotela po
koszule, która z niego spadła.
– Nie mieliśmy o tym
żadnego zgłoszenia – odpowiedział Tomek gimnazjaliście, który teraz zakładał na
siebie czarną koszulę.
– Julka twojej
przyjaciółce może teraz dziać się krzywda, powiedz co wiesz bo inaczej to
będzie twoja wina – zwrócił się policjant do Julki.
– Proszę mi nie straszyć
dziecka, jeśli pan już skończył to żegnam – wtrąciła się Marika, a jej
spojrzenie pełne wyrzutów spotkało się z jego. Jego oczy były czarne, a sposób
jakim nimi patrzył sprawiały, że na jej ciele pojawiła się gęsia skórka.
– Może jednak pani jakoś
wpłynie na córkę by powiedziała coś więcej niż „nie wiem” – zaproponował.
– Mogłabym, ale nie mam
zamiaru – odparła i wstała z miejsca by odprowadzić go do drzwi.
,,Z psami nie rozmawiam" genialne :)
OdpowiedzUsuń