piątek, 13 września 2013

Rozdział 5 - Umówieni na już

Marika również nie spała tej nocy, ona jednak z zupełnie innego powodu. Kiedy tylko zamknęła swoje powieki to pod nimi ukazywał jej się obraz mężczyzny, albo ściślej ujmując jego wzrok. Kolor oczu przechodził z intensywnego granatu do czerni i na czerni się zatrzymywał. Przewracała się z boku na bok starając się zapomnieć o wszystkim co ją spotkało minionego dnia. Nie była jednak w stanie tego uczynić. Na palcach udała się do przedpokoju, cichutko sięgnęła po płaszcz który tego dnia miała na sobie i wyjęła z jego kieszeni kluczyki od samochodu. Zbiegła na dół w samej bieliźnie i swetrze zapiętym po samą szyję, który sięgał jej do połowy ud. Otworzyła samochód tylko po to by zajrzeć do schowka i wyjąć z niego otrzymaną wizytówkę.
Pędem pobiegła do domu, a śnieg spadający z nieba przyklejał się do jej włosów. W przedpokoju zdjęła przemoczone, pluszowe klapki o błękitnym kolorze i udała się do pokoju, w którym znajdowała się rozłożona kanapa. Przed położeniem się do łóżka zabrała jednak z ławy swój telefon komórkowy i wstukała numer znajdujący się na wizytówce.
– Słucham? – usłyszała w słuchawce męski, choć przeciętny i chłodny głos. Zaskoczyło ją iż mężczyzna nie brzmiał jak ktoś zaspany, czy dopiero co przebudzony.
– Czy rozmawiam z Piotrem Kudeckim? – zapytała choć miała pewność, że to właśnie on odebrał telefon, jednak nie miała innego pomysłu na rozpoczęcie rozmowy.
– Tak – podał zdawkową odpowiedź.
– I jeszcze pan nie śpi? – zapytała czując, że się pogrąża i opadła na łóżko zakrywając twarz dłońmi jakby chciała ukryć się przed samą sobą, bo w pokoju nie przebywał nikt inny tylko ona i jej śpiąca córka.
– A czy rozmawiam z kobietą z parkingu? – zapytał i odłożył długopis trzymany w lewej dłoni na blat biurka.
– Tak – przyznała.
– Miło cię słyszeć, czyżbyś znalazła czas na tę umówioną kawę? – zapytał.
– Czyżbyśmy właśnie przeszli na ty? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
– To zależy jak stoimy z tą kawą – odpowiedział.
– Ochota jest, ale kawy nie ma. Zapomniałam zakupić – przyznała.
– Oj, zapominalska. Ja mogę zakupić – zaproponował.
– Ale jak to? Że teraz? – zdziwiła się na tyle, że z powrotem usiadła na łóżku.
– A kiedy jak nie teraz, życie jest zbyt krótkie by marnować czas i tracić go wiecznym odkładaniem na jutro – odpowiedział.
– A gdzie ty o tej godzinie znajdziesz kawę?
– Jak to gdzie, na stacji benzynowej przecież. O tej porze nie jestem w stanie zaproponować ci niczego lepszego, chociaż marzyłbym o tym by móc zaprosić do naprawdę dobrej kawiarni i porozmawiać przy ciachu z kremem.
– Staram się unikać zbędnych kalorii, a dziś już jadłam pizzę – wypaliła naglę i zastanawiała się co ten mężczyzna z nią wyprawia, że sprawia iż czerwieni się choć go nie ma w pobliżu.
– Spotkamy się na naszym parkingu? – zapytał.
– On nie jest nasz – odpowiedziała.
– No ej, tak nie wolno. Czepiasz się szczegółów. W takim razie umówmy się na pewnym parkingu, gdzie pewna kobieta jechała zbyt szybko bym ja mógł ją zauważyć i sprawiła iż odpadł mi tylni błotnik od mojego czterodniowego auta. Może tak być? – powiedział i zaczął bawić się talizmanem, który miał na szyi. Pośpiesznie wstał od ciężkiego, dębowego biurka i ściągnął koszulę zawieszoną na krześle obok. Spodziewał się, że z jej ust padnie odpowiedź twierdząca.
– Naprawdę to auto ma tylko cztery dni? – zapytała z lekkim poczuciem winy w głosie.
– Już prawie pięć – odpowiedział i spojrzał na zegarek.
– Chyba powinnam cię przeprosić – wypaliła naglę jakby wbrew sobie, a głos odbijał się echem w jej głowie podczas tak długiej ciszy jaką jej zafundował.
– Przeprosiny przyjmuje tylko osobiście, twarzą w twarz – odrzekł poważnym i ostrym tonem. – Jednak tym razem zrobię wyjątek i wybaczę telefonicznie, ale obecność na parkingu jest obowiązkowa – dodał już lżejszym tonem niż poprzednie zdanie.
– Daj mi chwilę, muszę się uszykować – odparła podczas kiedy on starał się uporać z guzikami czarnej koszuli jedną ręką.
– Na taką kobietę jak ty warto będzie poczekać – powiedział i nacisnął czerwoną słuchawkę na swojej starej noki. Mężczyzna miał też inny, nowszy telefon, ale ten wydawał mu się wygodniejszy. Choćby pisanie smsów przebiegało na nim szybciej, a on czasem był zmuszony pisać smsy choć szczerze nienawidził takiej formy kontaktu z drugą osobą.

Pośpiesznie zdjął z siebie popielate garniturowe spodnie i przywdział popielate dżinsy w których czuł się bardziej luźno i zwyczajnie niż w poprzednich spodniach. Zbiegł na sam parter po kręconych schodach i ogarnął wzrokiem pustą, nieumalowaną, wręcz surową przestrzeń. W tej chwili był z siebie dumny, dumny z tego co zdobył i czego dokonał, ale nie koniecznie był dumny ze środków jakimi to osiągnął. Dotarł do wyremontowanego przedpokoju i wyjął ze staromodnej komody kluczyki samochodowe. Podczas wyjeżdżania z garażu zastanawiał się, która stacja benzynowa serwuje najlepszą kawę. Nigdy nie pijał kaw w takich miejscach tak więc nie miał pewności na jaką się zdecydować. Postanowił pozostawić swój wybór losowi, albo raczej przeznaczeniu, bo on nie wierzył w szczęście, a w sukces zdobywany ciężką pracą, czasami jednak kierował się intuicją, która wedle przeznaczenia raz zawodziła, a innym razem odbijała go od dna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz