Marika również nie spała tej nocy,
ona jednak z zupełnie innego powodu. Kiedy tylko zamknęła swoje powieki to pod
nimi ukazywał jej się obraz mężczyzny, albo ściślej ujmując jego wzrok. Kolor
oczu przechodził z intensywnego granatu do czerni i na czerni się zatrzymywał.
Przewracała się z boku na bok starając się zapomnieć o wszystkim co ją spotkało
minionego dnia. Nie była jednak w stanie tego uczynić. Na palcach udała się do
przedpokoju, cichutko sięgnęła po płaszcz który tego dnia miała na sobie i
wyjęła z jego kieszeni kluczyki od samochodu. Zbiegła na dół w samej bieliźnie
i swetrze zapiętym po samą szyję, który sięgał jej do połowy ud. Otworzyła
samochód tylko po to by zajrzeć do schowka i wyjąć z niego otrzymaną wizytówkę.
Pędem pobiegła do domu, a śnieg spadający z nieba przyklejał się do jej włosów.
W przedpokoju zdjęła przemoczone, pluszowe klapki o błękitnym kolorze i udała
się do pokoju, w którym znajdowała się rozłożona kanapa. Przed położeniem się
do łóżka zabrała jednak z ławy swój telefon komórkowy i wstukała numer
znajdujący się na wizytówce.
– Słucham? – usłyszała w
słuchawce męski, choć przeciętny i chłodny głos. Zaskoczyło ją iż mężczyzna nie
brzmiał jak ktoś zaspany, czy dopiero co przebudzony.
– Czy rozmawiam z Piotrem
Kudeckim? – zapytała choć miała pewność, że to właśnie on odebrał telefon,
jednak nie miała innego pomysłu na rozpoczęcie rozmowy.
– Tak – podał zdawkową
odpowiedź.
– I jeszcze pan nie śpi?
– zapytała czując, że się pogrąża i opadła na łóżko zakrywając twarz dłońmi
jakby chciała ukryć się przed samą sobą, bo w pokoju nie przebywał nikt inny
tylko ona i jej śpiąca córka.
– A czy rozmawiam z
kobietą z parkingu? – zapytał i odłożył długopis trzymany w lewej dłoni na blat
biurka.
– Tak – przyznała.
– Miło cię słyszeć,
czyżbyś znalazła czas na tę umówioną kawę? – zapytał.
– Czyżbyśmy właśnie
przeszli na ty? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
– To zależy jak stoimy z
tą kawą – odpowiedział.
– Ochota jest, ale kawy
nie ma. Zapomniałam zakupić – przyznała.
– Oj, zapominalska. Ja
mogę zakupić – zaproponował.
– Ale jak to? Że teraz? –
zdziwiła się na tyle, że z powrotem usiadła na łóżku.
– A kiedy jak nie teraz,
życie jest zbyt krótkie by marnować czas i tracić go wiecznym odkładaniem na
jutro – odpowiedział.
– A gdzie ty o tej
godzinie znajdziesz kawę?
– Jak to gdzie, na stacji
benzynowej przecież. O tej porze nie jestem w stanie zaproponować ci niczego
lepszego, chociaż marzyłbym o tym by móc zaprosić do naprawdę dobrej kawiarni i
porozmawiać przy ciachu z kremem.
– Staram się unikać
zbędnych kalorii, a dziś już jadłam pizzę – wypaliła naglę i zastanawiała się
co ten mężczyzna z nią wyprawia, że sprawia iż czerwieni się choć go nie ma w
pobliżu.
– Spotkamy się na naszym
parkingu? – zapytał.
– On nie jest nasz –
odpowiedziała.
– No ej, tak nie wolno.
Czepiasz się szczegółów. W takim razie umówmy się na pewnym parkingu, gdzie
pewna kobieta jechała zbyt szybko bym ja mógł ją zauważyć i sprawiła iż odpadł
mi tylni błotnik od mojego czterodniowego auta. Może tak być? – powiedział i zaczął
bawić się talizmanem, który miał na szyi. Pośpiesznie wstał od ciężkiego,
dębowego biurka i ściągnął koszulę zawieszoną na krześle obok. Spodziewał się,
że z jej ust padnie odpowiedź twierdząca.
– Naprawdę to auto ma
tylko cztery dni? – zapytała z lekkim poczuciem winy w głosie.
– Już prawie pięć –
odpowiedział i spojrzał na zegarek.
– Chyba powinnam cię
przeprosić – wypaliła naglę jakby wbrew sobie, a głos odbijał się echem w jej
głowie podczas tak długiej ciszy jaką jej zafundował.
– Przeprosiny przyjmuje
tylko osobiście, twarzą w twarz – odrzekł poważnym i ostrym tonem. – Jednak tym
razem zrobię wyjątek i wybaczę telefonicznie, ale obecność na parkingu jest
obowiązkowa – dodał już lżejszym tonem niż poprzednie zdanie.
– Daj mi chwilę, muszę
się uszykować – odparła podczas kiedy on starał się uporać z guzikami czarnej
koszuli jedną ręką.
– Na taką kobietę jak ty
warto będzie poczekać – powiedział i nacisnął czerwoną słuchawkę na swojej
starej noki. Mężczyzna miał też inny, nowszy telefon, ale ten wydawał mu się
wygodniejszy. Choćby pisanie smsów przebiegało na nim szybciej, a on czasem był
zmuszony pisać smsy choć szczerze nienawidził takiej formy kontaktu z drugą
osobą.
Pośpiesznie zdjął z
siebie popielate garniturowe spodnie i przywdział popielate dżinsy w których
czuł się bardziej luźno i zwyczajnie niż w poprzednich spodniach. Zbiegł na sam
parter po kręconych schodach i ogarnął wzrokiem pustą, nieumalowaną, wręcz
surową przestrzeń. W tej chwili był z siebie dumny, dumny z tego co zdobył i
czego dokonał, ale nie koniecznie był dumny ze środków jakimi to osiągnął.
Dotarł do wyremontowanego przedpokoju i wyjął ze staromodnej komody kluczyki
samochodowe. Podczas wyjeżdżania z garażu zastanawiał się, która stacja
benzynowa serwuje najlepszą kawę. Nigdy nie pijał kaw w takich miejscach tak
więc nie miał pewności na jaką się zdecydować. Postanowił pozostawić swój wybór
losowi, albo raczej przeznaczeniu, bo on nie wierzył w szczęście, a w sukces
zdobywany ciężką pracą, czasami jednak kierował się intuicją, która wedle
przeznaczenia raz zawodziła, a innym razem odbijała go od dna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz