czwartek, 12 września 2013

Rozdział 1 - Zawsze jakoś się zaczyna

Młody mężczyzna, choć o wiele starszy niż wskazywałby jego wygląd zaciągnął się papierosem siedząc na brzegu łóżka w samych jaskraworóżowych bokserkach. Przez moment delektował się tym smakiem by po chwili podać go młodej i zgrabnej, na wpół odkrytej, nagiej kobiecie o granatowych oczach. Kobieta leżąc na wielkim łóżku wyciągnęła leniwie dłoń w jego kierunku. Ich spojrzenia zderzyły się z sobą. Tak. Właśnie. Zderzyły się, było to brutalne zderzenie dwóch wrogich jednostek na polu bitwy.
– Nigdy więcej nie wagaruj, bo posądzą cię o spowodowanie mojego zawału – powiedział do niej z leniwym uśmiechem.

– Zawsze tak mówisz i zawsze mnie wpuszczasz do środka, a zawału jeszcze nie przeżyłeś – oznajmiła z banalną szczerością opalona blondynka, której grzywka była równa z włosami.
– Mówię poważnie Sylwia. Powinnaś chodzić do szkoły. Jesteś już w trzeciej liceum więc to nie przelewki. – Mężczyzna mówił normalnym tonem, a ona uniosła się na kolanach i objęła go w pasie. Był tak dobrze zbudowany, że jej ręce nie by w stanie objąć go całego więc położyła swoje dłonie na jego torsie, tuż przy ramionach. Potem jednak jedną z nich sięgnęła po papierosa, który znajdował się na szafce nocnej, oparty o porcelanową, białą popielniczkę.
– Jesteś cudownie umięśniony – skomplementowała go.
– A ty jesteś nieznośna. Rzuciłem palenie, a teraz mi smrodzisz.
– Nie potrafisz być ani odrobinę milszy? – zapytała i zrobiła oczy tak słodkie, jak małe dziecko gdy prosi o to by kupić mu zabawkę.
– Nie lubisz miłych, gdybyś lubiła to zadawałabyś się ze swoimi rówieśnikami, a nie przychodziła odwiedzać takiego starucha jak ja.
– Nie jesteś wcale takim staruchem, dziesięć lat to żadna różnica – wypaliła nagle i znów opadła na miękkie poduszki.
– Dobrze wiesz, że ja nigdy nie zwiąże się z żadną kobietą. Za bardzo cenie sobie wolność i niezależność by dzielić co noc łóżko z tą samą panną, użyczać jej swojej maszynki do golenia i zachwycać się jej niewypałami kulinarnymi – powiedział wstając i podchodząc do stojącej, sporych rozmiarów wieży. Włączył jedną ze swoich ulubionych płyt klasycznych wielkich kompozytorów.
– Nie rozumiem jak można tego słuchać – stwierdziła i sięgnęła po popielniczkę.
– Tym drobnym gestem – powiedział na wstępie i zaczął powolutku podgłaszać  muzykę kółkiem z napisem volum, – daje ci do zrozumienia, że już czas na ciebie – dokończył swoją wypowiedź.
– Jesteś nieuprzejmy, wypraszasz mnie – oznajmiła.
– Wypraszać brzmi zawsze lepiej niż wyrzucać – odparł i odwrócił się twarzą do niej. Młoda kobieta zaczęła podziwiać jego nagi tors. Wiedziała, że na nagi tylko wygląda bo w rzeczywistości było na nim czuć kilka włosków, ale i tak prezentował się znakomicie.
– Nie, no poważnie Młoda. Ja muszę iść do pracy, a ty chyba powinnaś pomóc w domu. Sama mówiłaś, że ostatnio matka narzeka, że nic nie robisz tylko ciągle się gdzieś szlajasz. Uczyń jej tę przyjemność i pomóż jej przygotować obiad, a mnie uczynić przyjemność będziesz miała okazje jeszcze nie raz – powiedział z ironicznym uśmiechem na ustach.
– Dobrze, tylko się ubiorę. Odnajdziesz moje stringi.
W pierwszej chwili nie wiedział co Sylwia ma na myśli wiec uniósł swoje brwi w górę, a jego twarz wyglądała jakby zaraz miał się o coś zapytać.
– Odrzuciłeś je za łóżko – tymi słowami rozjaśniła mu pamięć. On autentycznie w chwili wielkiej przyjemności myślał tylko o tym by ją rozebrać, a nie o tym, że ona będzie musiała się potem ubrać.
– Już się biorę do roboty – odparł i uklęknął by zobaczyć pod łóżkiem.
– Tu są – oznajmił z triumfem i pokazał jej wiszące na jego dwóch palcach jej białe, koronkowe stringi.
– Wyglądają wyjątkowo niewinnie jak na ciebie – skomentował.
– Twoje są różowiaste i nie krytykuje – rzuciła oburzona.
– Tylko mężczyzna, który jest pewny swojej męskości założy różowy kolor na siebie, bo jest pewny w stu procentach, że to mu nie odbierze ni krzty z tej jego męskości – odrzekł, a ona uśmiechnęła się w taki sposób, że dala mu odczuć iż co do niego to powiedzenie idealnie pasowało. Sylwia bowiem była pewna, że Tomkowi nic nie jest w stanie odebrać męskości z którą się tak wielce odnosił i przez to czasem uchodził za bezczelnego, niedelikatnego, niewrażliwego aroganta i złośliwca.
– No to do następnego razu, tak? – zapytała jakby dla upewnienia się czy on chce ją jeszcze widzieć i jednocześnie zapinała granatową sukienkę z suwakiem z przodu.
– Byle by tym razem to nie były wagary, bo doniosę… – zaczął spokojnie. – Albo nie! – odparł nagle zupełnie innym tonem.
– Sam się za to wezmę moja panno i osobiście przełożę cię przez kolano – Tomek powiedział to pewnie i nawet pogroził jej palcem, ale ona odebrała to jako żart lub zwyczajny flirt.
– Z pewnością będę tu jutro od ósmej rano – oznajmiła z bezczelnym uśmiechem na ustach i udała się w stronę rozsuwanych drzwi.
– Odprowadzę cię – powiedział i ruszył za nią.
Brunetka o oliwkowej cerze właśnie opuściła swoje miejsce pracy, a był to jeden ze sklepów monopolowo–spożywczych w centrum miasta. Ruszyła szybkim krokiem w stronę swojego samochodu, jedyne co zostało jej po rozwodzie. No może nie jedyne, bo prawnik Bartosz Jarecki pozostawił jej również na wychowaniu córkę, owoc ich wspólnej miłości, a może po prostu obowiązku małżeńskiego. Kobieta od kilku dni czuła jakby ktoś ją obserwował, jakby ktoś za nią chodził krok w krok lub przyglądał jej się z ukrycia. Przekręciła kluczyk w stacyjce i energicznie wcisnęła sprzęgło. Nadal gdy prowadziła czuła dziwny lęk i ogarniał ją nieokreślony niepokój. Wydawało jej się to dziwne, bo przecież prawo jazdy zdała jako osiemnastolatka i wtedy uwielbiała zasiadać za kółkiem. Stwierdziła, że reaguje tak z powodu długiej przerwy, jej były mąż był przeciwny by kobieta zasiadała na miejscu kierowcy kiedy jechali gdzieś wspólnie, a sama nie miała czasu by gdziekolwiek się wybrać. Zajmowanie się domem i wychowywanie dziecka pochłaniało zbyt dużo czasu by mogła oddać się swoim przyjemnością lub kontaktom towarzyskim z przyjaciółmi. Marika, bo tak miała na imię ta piękna, niska kobieta o filigranowej figurze ruszyła w stronę centrum handlowego w celu zrobienia zakupów na kolejny tydzień. Miała nadzieję, że kolejki do kasy będą znośne i uwinie się szybciej niż zazwyczaj.
Mężczyzna, a właściwie to młody chłopak, który wyglądał na starszego niż w rzeczywistości był dopiero co spakował nowo zakupiony sprzęt audio do bagażnika swojego czarnego BMW. Zanim jednak zasiadł za kierownicą zerknął przez ramie na galerie handlową i stwierdził, że szczerze nienawidzi takich miejsc. Po pierwsze nie lubił tłoku, po drugie uważał, że to nie jest ułatwienie dla ludzi, a pozbawienie ich przyjemności ze spacerowania. Wspominał czasy swojego dzieciństwa kiedy chodził z mamą za rękę i odwiedzał wszystkie sklepy w mieście w poszukiwaniu białej koszuli na rozpoczęcie roku szkolnego. Po drodze napił się gorącej czekolady w kawiarni i zjadł lody zakupione w budce przed parkiem, a teraz? Teraz ludzie mieli wszystko w jednym miejscu, nie spacerowali i nie czuli radości ze spędzania wspólnych chwil. Gnali natomiast kto pierwszy do kasy załadowani po samą szyje torbami by czasem nie musieć po nic tutaj wracać do końca miesiąca, bo przecież w domu czekało ich mnóstwo innych rozrywek. Hehe – zakpił po cichu na myśl co ci ludzie uważają za rozrywkę. Dla niego samego siedzenie przed telewizorem czy komputerem nie było rozrywką, a zwyczajną nudą, którą nawet w ten sposób nie był w stanie zabić. Chłopak rozejrzał się dokładnie zanim począł wycofywać, bardzo uważał na swój samochód, ponieważ był to jego pierwszy pojazd zakupiony prosto z salonu i na dodatek miał tylko kilka dni. Kiedy był już w połowie wycofywania nagle poczuł niewielki wstrząs, zerknął przez ramię do tyłu i ujrzał czerwony samochód postawiony bokiem. Wysiadł prędko i ujrzał jak ona także opuszcza swój samochód.
– Jak jeździsz palancie!? – wrzasnęła.
– Ja? Czyli to moja wina, tak? To pani wyrosła jak z pod ziemi – odrzekł gestykulując przy tym rękoma w bardzo żywy sposób.
– Miałam pierwszeństwo – stwierdziła.
– Chętnie bym ustąpił tak pięknej kobiecie gdybym wiedział, że nadjedzie. Wystarczyło przestrzegać przepisów i jechać z dozwolona prędkością. Z pewnością wtedy bym panią zauważył przed zderzeniem – wyjaśnił starając się pohamować gestykulacje rąk.
– Kup sobie okulary jak nie widzisz palancie! – wykrzyknęła i wsiadła do samochodu, ale nie zamknęła drzwi. Mężczyzna w tym czasie zerknął szybko na swój zderzak i stwierdził, że nie jest tak źle.
– Naprawi się – powiedział na głos. – Uznajmy, że to moja wina – dodał i pojawił się przy niej.
– Nie, może to jednak ja jestem winna – odrzekła, a po jej twarzy było widać, że emocje już ją opuściły.
– To może niech każdy naprawi swój wóz i będziemy kwita, a ja proponuję kawę w celu załagodzenia konfliktu – zaproponował. Kobieta zmierzyła mężczyznę wzrokiem. Starała się to zrobić niepostrzeżenie, ale jednak jego uśmiech uświadomił jej, że wie iż ona się jemu przygląda.
– Przepraszam, ale naprawdę śpieszę się do domu – powiedziała zrezygnowanym tonem i jednocześnie trochę żałowała, że odmówiła.
– W takim razie zrobimy inaczej. Jeśli kiedyś będzie miała pani ochotę na kawę i chwilę wolnego proszę do mnie zatelefonować, a ja postaram się być godnym towarzyszem – powiedział ciepłym tonem i patrzył intensywnie w jej brązowe oczy. Pochylony był w taki sposób, że dłonie spoczywały na jego kolanach. Wyprostował się jednak i z kieszeni sportowej, czarnej kurtki wyjął wizytówkę.
– Piotr Kudecki – przeczytała na głos kiedy wizytówka znalazła się w jej dłoniach.
– A pani imię? – zapytał niepewnie z lekkim zmieszaniem.
– Marika – odpowiedziała.
– Naprawdę muszę już jechać – dodała i zamknęła drzwi zaraz po tym gdy mężczyzna odsunął się od niej o duży krok do tyłu. Powstrzymał ją jednak przed odjazdem lekkim stuknięciem w szybę.
– Słucham? – zapytała po jej rozsunięciu.
– Odezwiesz się gdy będziesz miała ochotę na kawę, czy od razu mam wymazać to jakże miłe spotkanie z pamięci? – zapytał poważnym tonem, ale i z lekkim uśmiechem nadziei na ustach i w oczach.

– Odezwę – odpowiedziała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz